09.12.2008 00:07
Trzy "strzały" merola
Świat wciąż przekonuje mnie, że jest zupełnie niewiarygodny. Dzisiaj pojechaliśm z Antosiem do Bricko Depot oddać niewłaściwy, niedawno kupiony przeze mnie kompakt (kibel ze spłuczką - taki kompakt). Cała historia tego kompaktu jest ... trefna. Agnieszka zna trochę szczegółów.
Dzisiaj zaparkowaliśmy w bezpiecznym miejscu pod Bricko Depot. Gdy dowiedzieliśmy się, że możemy zwrócić kompakt, podjechaliśmy autem pod wejście, nieśli ciężki pakunek, poinformowali Panią w "zwrotach" że idziemy odstawić samochód, bo stoi przed wejściem, wyszliśmy, wsadziłem Antosia na tylne siedzenie i ... zobaczyłem, że cofająca Pani uderza w przód mojego samochodu.
Żeby było śmiesznie Antoś już wcześniej zauważył samochód tej pani, stojący na miejscu dla inwalidy i dopytywał, czemu ten samochód na takim miejscu stoi. Pierwsze moje słowa do uderzającej mnie Pani były - "czy na prawdę jest Pani inwalidą" (chciałem wyjaśnić wątpliwości syna). Głupie. Ale jak widziałem przerysowany przód samochodu, to byłem już wyfreestylowany i pomyślałem, chciaż jedną zagadkę rozwiążę.
Gdy rozmawiałem z Panią na temat tego, co dalej zrobić - żal zrobiło mi się tej kobiety, bo wyglądała na załamaną - z drugiej strony w mój samochód uderzył Pan w skodzie Fabii. Zatrzymałej jego i powiedziałem, że świetnie się składa, bo już czekamy na policję. Pan najpierw wył się jak wąż, a końcu dał za wygraną.
Gdy wróciłem do Pani, Pan ze Skody zaczął rozważać, jakim cudem zdarł mi tyle lakieru ze zderzaka. Zainteresowany tą sprawą wróciłem do niego i odkryłem, że rzeczywiście, jego auto nie ma możliwości zarysować mojego tak, jak jest ono zarysowane. W tym momencie przypomniałem sobie dużego białego Lublina, manewrującego z boku mojego samochodu gdy ja wyjaśniałem, czy pierwsza Pani jest naprawdę inwalidą. Jedynie on mógł zarysować mój zderzak na takiej wysokości i w tak szeroki sposób. Ponieważ Pan ze skody był ewidentnie niewinny, a jego przywalenie w mój samochód przepadło w zniszczeniach po wcześniejszej, niezauważonej przez mnie kolizji, dlatego dałem mu spokój. Bardzo się ucieszył, bo chyba myślał, że będzie musiał mi odkupić Mercedesa ML.
Wróciłem do Pani inwalidki. Poczynione przez nią uszkodzenia były niezauważalne w porównaniu z galopem "Lublina" po moim przeciwnym boku. (Zwaliłem wszystko na Lublina, chociaż szczerze, to nie mam pewności, czy to on - może to jeszcze ktoś inny, kto wykorzystał moment mojej nieuwagi i przyrąbał mi w prawy przedni zderzak?). Pani chciała mi dać 300 zł. Albo wezwać policja. Gdyby policja przyjechała, to malowanie całego zderzaka byłoby z jej OC, a ja podniósłbym jej składkę (i zlikwidował zniżki) i w ten sposób uczynił jej starość jeszcze straszniejszą. Nie miałem też serca brać od niej 300 zł. Szanuję pieniądze, ale "bubek" w gajerze za 1000 dolarów zabierający staruszce 300 zł na zamalowanie ryski na zderzaku swojego Mercedesa ML - dla mnie brzmi to jak koszmar.
Póściłem więc i ją wolno.
Zeby było jeszcze śmieszniej, to całe zdarzenie miało miejsce 15 minut po wyjeździe z myjni. Dlatego samochód świetnie nadawał się do ewidencjonowania uszkodzeń - był cały czysty i tylko poobijany z dwóch stron.
Cieszę się, że tak to się wszystko potoczyło. Że pani inwalidka odjechała wolno, jej zniżki nie przepadną, a remont mojego samochodu muszę wziąć na siebie. Trochę szkoda, że nie wiem, kto zarysował mój samochód z prawej strony. Teoretycznie mogłem w to wrobić pana w Fabii, ale ... za krótko się żyje, aby warto było być nieuczciwym.
Piszę to wszystko, aby o tym zdarzeniu niezapomnieć. Jest ono nieprawdopodobne. Ale pokazuje, że wszystko w życiu może się wydarzyć i ani na moment nie należy zapominać o pokorze wobec losu.
Przeraża mnie to zdarzenie. Mam nadzieję, że los wobec mnie będzie łaskawy i nie zrobi ze mną kiedyś tego, co zrobił ostatnio z Kuzajem.
Komentarze : 3
"Szanuję pieniądze, ale "bubek" w gajerze za 1000 dolarów zabierający staruszce 300 zł na zamalowanie ryski na zderzaku swojego Mercedesa ML - dla mnie brzmi to jak koszmar."
Dla mnie ten wpis brzmi jak koszmar. Pusty i pokazuje smutną prawdę.
Haha.
Ta historia ma jeszcze wcześniej swój początek. Postanowiłem opisać tylko finał. Gdyż cała przygoda z wymianą kompaktu jest długa, niewiarygodna i tak zakręcona, że chyba nikt by jej nie zrozumiał. Sam się w tym trochę gubię.
Widzisz :) też miałem ciężki wikiend zresztą ty to powinieneś wiedzieć bo mi ratowałeś dupsko :) na szczęście dla mnie dziś się wszystko jakoś wyjaśniło no ale widzę że historia z wc ciągnie się nadal od kilku dni. Mam tylko nadzieję że z tego wszystkiego nie zapomniałeś wrócić do Pani u której zostawiłeś komplet i nie zrobiłeś jej prezentu na święta :)
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Ogólne (151)
- Ogólne (7)
- Ogólne (5)
- Sporty (4)
- Wszystko inne (4)
- Wszystko inne (25)
- Wycieczki (1)